Mary wydawało się, że każda szafka pokrywa się kurzem, zaraz po tym jak któreś z nich ją wytarło i trzeba przyznać, że z lekka ją to irytowało.
– Mamo! Wycieram tą szafkę już trzeci raz, nie ma jakiegoś zaklęcia, żeby pozbyć się kurzu?!
W odpowiedzi nie usłyszała nawet zganienia ze strony Molly Weasley, na co tylko prychnęła.
– Który dzisiaj jest? – zapytała Hermiona, podchodząc do rudej i pomagając jej przy pracy. Wiedziała bowiem, że dziewczyna za nią nie przepada, a wspólne sprzątanie mogło być, przecież idealną okazją, żeby to zmienić, bo Weasley była zmuszona rozmawiać z szatynką, przynajmniej na czas porządków.
– Trzydziesty pierwszy. – mruknęła Mary i podniosła jedną ze starych fotografii, ukazującą rodzinę Black.
– Już trzydziesty pierwszy?! – dziewczyny usłyszały krzyki Rona, dobiegające gdzieś z innego pokoju, ale już po chwili zza drzwi wyłoniła się ruda czupryna. – Minął miesiąc odkąd ostatni raz widzieliśmy się z Harrym. Hermiono, myślisz, że jest na nas zły?
– Uwierz mi, że jestem tego pewna. W końcu nasze listy nic nie mówiły.
– Nie pozwolili nam pisać innych!
– Wiem, Ron, ale to zrozumiałe, w tych czasach on już nie jest bezpieczny, tak samo jak i my, skoro Sam-Wiesz-Kto naprawdę powrócił.
– Przeżywacie tak jakbyście zostawili chłopaka u krwiożerczych bestii, które każdego dnia torturują go w specjalnej sali do tortur. – mruknęła Mary, nieświadoma zwyczajów Dursley'ów.
– Tobie to łatwo mówić, nikt nie zabronił się tobie kontaktować z Angeliną, w końcu mieszka u Tonksów, założę się, że rozmawialibyśmy inaczej, gdyby została u Malfoyów.
– Gdyby została, ale nie została. Zresztą spodziewałam się tego, że jeśli trafiła do Gryffindoru, Malfoy senior i junior nie dadzą jej spokoju, ale nie myślałam, że wyrzucą ją z domu. W końcu jej matka była siostrą pani Malfoy.
– Arystokraci to straszne dupki. – rzucił Fred, akurat przechodząc przez korytarz, w którym toczyła się rozmowa, a George idący zanim, potwierdził jego słowa krótkim skinieniem głowy.
– Wracając do Pottera, to przecież dziś jest trzydziesty pierwszy, za parę godzin się z nim zobaczycie.
– Jak to? – zapytała Hermiona i spojrzała na Mary, wywracającą oczami.
– Nie wiem, czy pamiętacie, ale on ma dziś urodziny i jakby nie patrzeć misja – przeniesienie Pottera na Grimuald Place 12 w dniu jego urodzin, czyli w skrócie PPNGP12WDJU, ma tę swoją nazwę z jakiegoś powodu.
– Czemu ty go tak nie lubisz? – zapytał Ron, wracając do sprzątania.
– Mam zacząć wymieniać? Po prostu go nie lubię i tyle. Nie wszystkich da się kochać.
– Może zmieńmy temat. – zaproponowała Granger, jednak żadne z rodzeństwa nawet nie zwróciło uwagi na jej słowa.
– To jest super gość. Pomocny, odważny, tylko ty masz z nim jakiś problem.
– Słuchaj, Ron. Nic nie mam do twoich przyjaciół i jakbyś nie zauważył to ich toleruję, nie bez powodu poszłam z nim na zeszłoroczny Bal Bożonarodzeniowy, mimo że miałam z kim iść, a w dodatku tobie też załatwiłam parę!
– Tak, bo taniec z twoją przyjaciółką z pewnością był najprzyjemniejszą rzeczą na świecie...
– A niby to ja mam coś do twoich przyjaciół!
– Bo masz!
– Lepiej pilnuj swojego nosa!
– Przestańcie się kłócić! – Hermiona próbowała zapanować nad sytuacją, ale na marne.
Na korytarz wtargnęła rozwścieczona Molly Weasley, która miała dość krzyków i wrzasków, zupełnie niepotrzebnych i bezsensownych.
– Jeśli zaraz nie przestaniecie to sami posprzątacie ten dom!
Bliźniaki zaraz ucichły i z lekkim przerażeniem w oczach wpatrywali się w matkę.
– Rozumiemy się? Mam nadzieję. – posłała im jeszcze jedno ze swoich morderczych spojrzeń i zniknęła za drzwiami.
Ron pokazał Mary język, a ta odwzajemniła mu tym samym.
– Jak, dzieci. – mruknęła Hermiona i wróciła do sprzątania.
* * *
– Słyszeliście o Harrym? – zapytała Granger, przerywając tym samym niezręczną ciszę panującą w pokoju, który dzieliła z Mary i Ginny.
– Co z nim? – zapytał rudy, przenosząc wzrok z jednej ze ścian na przyjaciółkę.
– Podobno wyrzucili go z Hogwartu. – wyszeptała szatynka. – Użył jakiegoś zaklęcia.
– Nie wyrzucili go. – wtrąciła się Mary. – To znaczy na początku go wyrzucili, potem go znów przyjęli, a teraz będzie musiał iść na przesłuchanie do Wizengamotu.
– To w Ministerstwie. – dodała Hermiona, widząc wyrażającą niezrozumienie minę Rona.
– Ma się tam stawić 12 sierpnia, to dlatego powstała ta „misja”, o której wam wcześniej mówiłam, ktoś go tam przecież musi zabrać.
– Do Ministerstwa... Mam nadzieję, że mu się poszczęści i nie spotka tego idioty Percy'ego.
Nikt nic nie odpowiedziała, ale obie dziewczyny miały takie samo zdanie co Ron, Percy zachował się okropnie w stosunku do rodziny.
– Dzieci! Trzeba przygotować kolację!
Cała trójka chcąc, czy nie chcąc (choć raczej nie chcąc) musiała zejść na dół.
– Ron, razem z Fredem i Georgem nakryjesz stół do kolacji. Mary, Hermiona i Ginny, wy chodźcie mi pomóc w kuchni.
– Jeśli Syriusz chce się z nią pożegnać na zawsze to chętnie ci pomogę. – mruknęła Mary, a jej słowa wywołały śmiech u Blacka. – Poszukam jeszcze jakiegoś bałaganu i sprzątnę.
Matka skinęła jej głową, aczkolwiek bardzo niechętnie. A ruda skierowała się w stronę korytarza, na którego ścianie namalowane było drzewo rodzinne, rodziny Syriusza. Do tej pory nie miała okazji dokładniej się mu przyjrzeć.
Podeszła do niego.
– Nie jestem do niego zbytnio przywiązany. – usłyszała za sobą już znajomy głos, właściciela domu. – Może dlatego, że mnie na nim nie ma.
Dziewczyna przyjrzała się drzewu bliżej, ale faktycznie Syriusza nigdzie nie było. Dostrzegła Malfoya i nawet Angeline, ale jego nie.
– Tutaj, powinienem być. – mówiąc, wskazał palcem na wypalone miejsce. – Kiedy trafiłem do Gryffindoru, matka kazała mnie wypalić.
– Wszyscy byli w Slytherinie?
– Wszyscy bez wyjątku, no, oprócz mnie, ale nie żałuję. Jestem dumny, że byłem inny od nich wszystkich, nigdy nie chciałem być taki jak oni.
– Rozumiem. – mruknęła cicho dziewczyna. – Polecieli już? Wiesz, po Pottera?
– Czasami wydaje mi się, że za nim nie przepadasz. Mam rację?
W odpowiedzi usłyszał tylko cichy pomruk.
– To nie tak, że go nienawidzę, po prostu z nim nie przepadam. Poszłam z nim na bal, zniosłam jego obecność w Norze, kiedy przyjechał przed drugim rokiem, ale oboje nie darzymy się jakoś przyjemnym uczuciem.
– Harry to dobry chłopiec. Powinnaś dać mu szanse.
– Szanse na co? Nie zostaniemy przyjaciółmi, proszę cię, Syriusz skończmy ten temat.
– Przepraszam. – mruknął Black, a potem klepnął ją w ramię. – Lepiej chodźmy, w kuchni już pewnie na nas czekają.
Oboje z uśmiechami na ustach skierowali się w stronę pokoju jadalnego i zajęli miejsca przy stole.
– Mary, zdaje mi się, że zobaczysz się Angeliną nieco wcześniej niż przewidywałaś. – powiedziała Molly i zaczęła nucić jedną z piosenek Celestyny Warbeckiej, a córka spojrzała na nią pytająco. – Tonks wspominała coś o tym, że zamierza, zaraz po tej całej akcji po nią polecieć, od razu zrobiłaby z wami zakupy i miałaby to z głowy.
– Już nie mogę się doczekać. – odparła Mary, a jej humor zdecydowanie się poprawił.
* * *
Drzwi otworzyły się, a stanął w nich nie kto inny jak Harry Potter i reszta aurorów.
– Harry, kochanieńki! – krzyknęła Molly Weasley i rzuciła się w stronę chłopaka. – Ale ty jesteś chudy! Nie karmili cię tam? Ja im pokażę, ale najpierw ważniejsze sprawy. Dopiero przybył, a posiedzenie już się zaczęło. – powiedziała, ale tym razem do czarodziejów, którzy weszli za Potterem. – Lepiej się pośpieszcie, a ty kochany idź na górę. Mary, Ron i Hermiona są w pokoju.
Chłopak wszedł cicho po schodach i stosując się do próśb pani Weasley, był najciszej jak tylko potrafił.
– A co do Snape'a. – usłyszał głos Mary. – Pamiętasz Ron jak na pierwszej lekcji go załatwiliśmy?
– Miałbym zapomnieć! – dodał rudy.
– Weasley – warknął Snape
– Co? – odpowiedzieli chórem Ron i Mary
– Nie ty, Weasley, ty Weasley!
– Ja? – spytali ponownie
– Nie, nie Weasley, tylko Weasley!- warknął, mocno już zirytowany nauczyciel.
W tym momencie cała sala, włącznie ze Ślizgonami parsknęła śmiechem.
– To nie miało sensu, panie profesorze - powiedziała z ledwo widocznym, uśmieszkiem Mary, a siedząca obok Angelina zamieniła kolejną salwę śmiechu w atak kaszlu.
Kiedy tylko pojawił się w pokoju Hermiona rzuciła się na niego z przeprosinami i tłumaczeniem.
– Chyba powinien trochę odpocząć. – mruknęła nieco rozbawiona Mary. – Witamy z powrotem.
Potem jednak atmosfera stała się trochę bardziej napięta, bo Harry zaczął krzyczeć, Ron i Hermiona go przepraszali, a Mary nie bardzo wiedziała co ma zrobić w takiej sytuacjji.
– Możecie mi chociaż powiedzieć gdzie jesteśmy?
– W Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. – odparła ruda. – Uwierz, nie za ciekawe miejsce.
* * *
I mamy pierwszy rozdział drugiej wersji! Witamy znowu! Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Jak się właśnie dowiedzieliście akcja toczy się przed piątym rokiem w Hogwarcie (i na nim też), ale czasem będą wspomniane poprzednie lata, tak jak stało się to w tym rozdziale. Piszcie komentarze, chociażby "x", żebyśmy wiedziały, że ktoś jeszcze nas czyta :) Pozdrawiam :)
PS. Wyczekujcie specjalu ;)