sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 2 - Posiedzenie

– Co masz na myśli? Czemu nieciekawe? – spytał Harry, unosząc wysoko brew i spoglądając na Weasley, jak gdyby nigdy nic, a przecież nie powinien, oni się nie przyjaźnili!
– No wiesz... - dziewczyna nie dokończyła, ponieważ przerwał jej przerażająco głośny wrzask.
– Szumowiny, mendy! Jak śmiecie przebywać w moim domu! Zdrajcy krwi! Wszyscy troje, jak śmiecie!
– Zamknij się starucho!
Wrzaski przycichły. A nastolatków dobiegły zupełnie inne głosy.
– Przepraszam cię, Syriuszu nie zauważyłam tego wieszaka.
– Wiem, Tonks, jak zwykle – zaśmiał się Black.
– Ale właściwie dlaczego po prostu nie zdejmiecie jej ze ściany?
– Gina, uwierz mi, jakby to było takie proste to moja kochana mamusia od dawna już by tu nie wisiała.
Mary powoli wstała z łóżka, nie była pewna, czy nie przeszkodzi w spotkaniu Zakonu, które zaczęło się parę minut temu, ale ostatecznie zdecydowała, że musi przywitać się z przyjaciółką, więc najciszej jak się tylko dało, zbiegła na dół.
– Gina!
– Mary!
Dziewczyny padły sobie w ramiona.
–Ciszej, ciszej bądźcie – pani Weasley weszła do przedpokoju – bo jeszcze znowu ją obudzicie. A poza tym jestem pewna, że Gina i Tonks zechcą się odświeżyć i nie zapominajmy o spotkaniu. A tak w ogóle, kochanieńkie, jakim cudem udało się wam dolecieć tak szybko?
Tonks zasłoniła usta ręką i zaczęła mamrotać coś pod nosem. Zdążyła już bowiem odkryć, że Molly Weasley potrafiła wyczuć kłamstwo jak nikt inny.
– Słucham, Nimfadora, co mówisz?
– Nie ważne. I nie mów do mnie Nimfadora! Przecież cię prosiłam.
Dziewczyny skierowały się na schody, po drodze rozmawiające ze sobą.
– No Mary, opowiadaj. Co tam u was?
– W porządku... Może oprócz tego, że Potter przyjechał i że prawie cały miesiąc zajmowałam się jedynie sprzątaniem.
– Zaraz? Potter?!
– Tak, Potter. Nie krzycz, przecież mama już mówiła, że trwa spotkanie, a jeśli tylko spróbujemy je zakłócić, możemy pożegnać się z dobrym początkiem z Eliksirów w tym roku.
– Co, ty? Snape też tu jest? Myślałam, że...
– Tak, też bierze udział w spotkaniu.
– Wracając jednak do Pottera, czego on tu szuka. Słyszałam, że wywalili go ze szkoły.
– Nie do końca, wywalili. Ma sprawę w Ministerstwie, a ktoś go przecież musi tam zabrać, a poza tym, jak co roku spotykamy się z nim, żeby zrobić zakupy na Pokątnej i nie wiem czy pamiętasz, ale mój brat się z nim przyjaźni.
Gina tylko mruknęła cicho w odpowiedzi.
– Ale właściwie to żal mi go, trochę. Jeśli to co mówiła Tonks to prawda, to przecież nie miał wyboru.
– Mnie też. Ale skończmy już jego temat, co tam u ciebie? Możesz mi powiedzieć prawdę, jakim cudem udało wam się tu tak szybko dostać?
– Świstoklik.
– Świstoklik? Myślałam, że to zabronione – odparła Mary i podejrzliwie spojrzała na czarnowłosą.
– Zabronione, ale znasz Tonks.
– W sumie racja.
Kiedy doszły już na szczyt schodów, okazało się, że odbywa się tam właśnie mała szpiegowska misja.
– Co wy wyprawiacie? – rzuciła Mary do Freda i Georgea, ignorując Rona i jego spółkę.
– Próbujemy podsłuchać, co tam się na dole dzieje.
– Tylko bądźcie ostrożni – powiedział Ron, patrząc na Ucho. – Jak mama je znowu zobaczy...
– Ma rację – dodał Mary. – Ostatnio nie skończyło się za dobrze. – Spojrzała na Harry'ego i Ginę, którzy nie do końca wiedzieli o co chodzi, bo przecież ich wtedy nie było. – Uwierzcie, że nie chcecie wiedzieć. – dodała szeptem.
– Warto zaryzykować, podobno mają bardzo ważne zebranie - rzekł Fred.
Drzwi się otworzyły, a pojawił się w nich nie kto inny jak Ginny Weasley.
– Och, cześć, Harry! – powitała go z radością młodsza siostra Rona, Ginny. – I Gina. Właśnie wydawało mi się, że was słyszałam i jak widać nie myliłam się. – Zwróciła się do George’a i Freda. – Nic nie dadzą te wasze uszy, musieli rzucić na drzwi Zaklęcie Nieprzenikalności.
– Skąd wiesz? – zapytała Gina, z czystej ciekawości.
– Tonks mi powiedziała, jak to sprawdzić. Po prostu ciskasz czymś w drzwi, a jak nie może do nich dolecieć, to znaczy, że drzwi są nieprzenikalne. Rzucałam w nie łajnobombami, ale tylko odskakiwały, więc Ucho Dalekiego Zasięgu na pewno nie przeciśnie się przez szparę.
Starsi bliźniacy westchnęli, gdyż ich plan właśnie legł w gruzach.
–  To okropne. A już myślałem, że się dowiemy, co chodzi po głowie staremu, tłustowłosemu Snape’owi.
– Snape! –wykrzyknął Harry. –  On jest tutaj?
–  A jest – odrzekł George, ostrożnie zamykając drzwi, po czym usiadł na jednym z łóżek. Fred i Ginny zrobili to samo. – Składa raport. Ściśle tajny.
– Gnojek – rzucił Fred.
– No brawo – dodał Mary.
– Ale jest po tej samej stronie co my – upomniała ich Hermiona, na co Mary wymownie przewróciła oczami.
– Bill też go nie lubi - stwierdziła Ginny.
–  To Bill jest tutaj? - zapytała Gina, wyprzedając z tym pytaniem Harry'ego. - Myślałem, że wciąż siedzi w Egipcie?
– Tak, wystąpił o przeniesienie go do pracy biurowej, żeby tu wrócić i działać na rzecz Zakonu –  odpowiedział Fred. –  Mówi, że tęskni za grobowcami, ale... –  uśmiechnął się złośliwie – ma tutaj inne rozrywki.
–  Chyba nie rozumiem? – odparł Harry
– Ja chyba też – poparła go Angelina.
– Pamiętacie Fleur Delacour? – zapytał George. – Dostała robotę u Gringotta, żeby poprawić „swoi ęgilski”
– A on daje jej prywatne lekcje.
– Charlie też jest w Zakonie – rzuciła od niechcenia Mary – ale nadal siedzi w Rumunii. Dumbledore chce, żeby wciągnąć do współpracy jak najwięcej czarodziejów z innych krajów, więc Charlie w wolne dni nawiązuje nowe kontakty.
– A Percy tego nie może robić? – wypalił niczego nieświadomy Harry.
Na te słowa wszyscy Weasleyowie bez wyjątku wymienili ponure spojrzenia.
– Za nic w świecie nie wspominaj o Percym w obecności naszych rodziców – powiedziała Mary napiętym głosem.
– Tak, za każdym razem, gdy pada jego imię, tata tłucze lub łamie to, co akurat trzyma, a mama wybucha płaczem – dodał Ron.
– To straszne – westchnęła Ginny.
– Chyba straciliśmy brata na zawsze  – rzekł George, a na jego twarzy pojawiła się dziwna zaciętość.
– Co się stało? – zapytał Harry.
– Percy pokłócił się z ojcem – odpowiedział Fred. –  Okropnie się pożarli, jeszcze nigdy nie widziałam ojca tak rozeźlonego. Zwykle to mama wrzeszczy.
– Tak, tak jest zazwyczaj – poparła go Mary.
– Wszystko zaczęło się w pierwszym tygodniu po zakończeniu roku szkolnego –  rzekł Ron. – Mieliśmy już wyjeżdżać tu, do Zakonu. Percy przyszedł i oznajmił, że dostał awans.
– Tak, to nie żart.
– Tak, byliśmy zaskoczeni – powiedział George – bo wpakował się w kłopoty przez tego Croucha, było dochodzenie i w ogóle. Powiedzieli, że Percy powinien zauważyć, że  zwariował i poinformować o tym przełożonych. Ale przecież znasz Percy’ego, zastępował Croucha i bardzo mu to odpowiadało...
– Więc w jaki sposób dostał awans?
– Wrócił do domu zadowolony z siebie jeszcze bardziej niż zwykle... jeśli w ogóle można to sobie wyobrazić... i oświadczył ojcu, że zaproponowano mu posadę w biurze samego Knota. I to bardzo dobrą posadę, jak na kogoś, kto dopiero przed rokiem ukończył Hogwart: stanowisko młodszego asystenta ministra. Chyba się spodziewał, że ojciec będzie z niego bardzo dumny.
– A wcale nie był.
– No... Knot lata po całym ministerstwie, pilnując, żeby nikt nie kontaktował się z Dumbledore’em.
– Bo wiecie, Dumbledore nie jest ostatnio dobrze notowany w ministerstwie  – dodał Fred. –  Wszyscy uważają, że okropnie miesza, twierdząc, że Sam-Wiesz-Kto powrócił.
–  Knot dał wszystkim jasno do zrozumienia, że każdy, kto popiera Dumbledore’a, może już opróżniać biurko - powiedział George.
– Kłopot w tym, że Knot podejrzewa ojca, bo wie, że od dawna przyjaźni się z Dumbledore’em. No i zawsze uważał go za dziwaka, bo jak wiesz, ojciec ma bzika na punkcie mugoli.
–  Ale co to ma wspólnego z Percym?
– No, przecież zaraz do niego dojdziemy – mruknęła Mary. – Kontynuuj braciszku,
– Według ojca Knot tylko dlatego wziął Percy’ego do swojego biura, żeby wyciągać z niego wiadomości o naszej rodzinie... i o Dumbledorze. Żeby nas szpiegował.
– Założę się, że Percy’emu bardzo to odpowiada.
Ron i Mary zaśmiali się sztucznie, razem, jak na bliźniaków przystało.
– Całkowicie mu odbiło. Powiedział... no, mówił okropne rzeczy. Powiedział, że od samego początku pracy w ministerstwie nic innego nie robi, tylko stara się naprawić reputację ojca, że tata nie ma ambicji i że właśnie dlatego my zawsze żyjemy w... no wiesz...
– Tak, poważnie – powiedziała Mary, widząc zdumione miny Giny i Harry'ego.
–  Ale to jeszcze nic. Powiedział, że ojciec chyba zwariował, trzymając z Dumbledore’em, że on będzie miał duże kłopoty i pociągnie ojca za sobą, i że on, Percy, wie, wobec kogo ma być lojalny. To znaczy wobec ministerstwa. I że jeśli mama i tata chcą być zdrajcami ministerstwa, to on oświadcza wszem i wobec, że nie jest już członkiem naszej rodziny. I tego samego wieczoru spakował się i wyjechał. Teraz mieszka tu, w Londynie.
– Mama jak zwykle... – dodał markotnie Ron – no wiesz... jęczy i szlocha... i w ogóle.
– Nawet pojechała do Londynu, żeby z nim porozmawiać, ale zatrzasnął jej drzwi przed nosem. Nie wiem, co robi, jak spotyka tatę w pracy... Pewnie udaje, że go nie zna.
– Ale przecież Percy musiał wiedzieć o powrocie Voldemorta – powiedział powoli Harry. –  Nie jest głupi, musiał wiedzieć, że twoi starzy nie ryzykowaliby tyle, nie mając dowodów.
–  Tak, ale... no wiesz... w czasie tej kłótni padło i twoje nazwisko – rzekł Ron, rzucając na Harry’ego ukradkowe spojrzenie. – Percy powiedział, że jedynym dowodem na powrót Voldemorta jest twoje słowo i... no nie wiem... on chyba uważa, że to nie wystarczy.
– A to ja byłam ta zła, kiedy jako dziecko rzucałam w niego kamieniami – prychnęła Mary, starając się jakoś rozluźnić atmosferę, co nie wyszło tak jak chciała. Gina spojrzała na nią ukradkiem, ale nie powiedziała nic, czekała na dalszy ciąg opowieści o Percy'm.
– Wierzy we wszystko, co piszą w „Proroku Codziennym” – powiedziała zgryźliwie Hermiona, a inni pokiwali głowami.
– O czym wy mówicie? - zdziwił się Harry, patrząc po nich i widząc, że wyraźnie unikają jego spojrzenia.
– To co, ty nie... nie dostawałeś „Proroka”? - zapytała Gina.
–  Dostawałem, dostawałem!
– A czytałeś każdy numer... ee... dokładnie?
–  Nie od deski do deski – przyznał Harry. – Gdyby coś pisali o Voldemorcie, to by to dali na pierwszą stronę, no nie?
Wszyscy wymienili spojrzenia, wszyscy oprócz Harry'ego.
– To szkoda, że nie czytałeś go od deski do deski, bo... no... pisali o tobie parę razy na tydzień.
–  Nic nie zauważyłem...
– Jak oglądałeś tylko pierwszą stronę, to się nie dziwię – powiedziała Mary, kręcąc głową. –  Nie mówię o dużych artykułach. O takich drobnych wzmiankach, no wiesz, jakbyś był dowcipem tygodnia.
–  Co ty...
– To podłe, fakt - powiedziała Hermiona, siląc się, by jej głos brzmiał spokojnie. – Oni po prostu rozbudowują materiał Rity.
– Ale przecież ona już dla nich nie pisze, prawda?
– No tak, Rita dotrzymuje słowa... bo nie ma innego wyboru – dodała Hermiona z satysfakcją.
– Co nie zmienia faktu, że to ona wszystko zaczęła, a oni się tego uczepili.
– To znaczy czego? - zapytał niecierpliwie Harry.
– Wszystkiego! – krzyknęła Mary – Przecież pamiętasz jak pisała o tym,  jak mdlejesz i opowiadasz, że boli cię blizna i tak dalej?
– Pewnie, że pamiętam – odpowiedział Harry.
Dalej zaczęli opowiadać mu o tych wszystkich paskudztwach, jakie wypisywali o nim w Proroku Codziennym, ale Gina to wszystko wiedziała, bo w przeciwieństwie do niego, każdy numer czytała od deski do deski i dokładnie analizowała. Mieszkała u Tonksów, nie było tam zbyt wiele do roboty, więc musiała się czymś zająć, a to było jedyne co przychodziła jej do głowy.
Potem znowu powrócił temat przesłuchania w ministerstwie, ale Harry nie chciał już o tym myśleć. Zaczął się zastanawiać nad zmianą tematu, ale długo nie myślał, bo na schodach rozległy się czyjeś kroki.
- Ożeż...
Fred szarpnął mocno za Ucho Dalekiego Zasięgu, znowu coś strzeliło i obaj bliźniacy znikli. W chwilę później pojawiła się pani Weasley.
– Już po zebraniu, możecie zejść i zjeść z nami kolację. A kto porozrzucał te wszystkie łajnobomby pod drzwiami kuchni?
Ginny szybko i sprawnie wybrnęła z sytuacji, zrzucając całą winę na Krzywołapa, kota Hermiony, a potem opuściła pokój, upomniana przez panią Weasley, że ma umyć ręce, pozostawiając Harry’ego z Ronem, Mary, Giną i Hermioną.
Wszyscy czujnie obserwowali Potter uważnie, jakby się bali, że gdy tylko zostaną sami, to znowu zacznie na nich wrzeszczeć. Harry poczuł lekki wstyd.
– Posłuchajcie... - zaczął, ale Ron pokręcił głową, a Hermioną powiedziała cicho –  Wiedzieliśmy, że będziesz się wściekać, Harry, wcale nie mamy do ciebie żalu, tylko musisz zrozumieć, że próbowaliśmy przekonać Dumbledore’a...
– Tak, wiem – przerwał jej Harry.
– To może my was zostawimy, a wy sobie pogadajcie, w końcu nie widzieliście się prawie całe wakacje. – pociągnęła Ginę za rękę w stronę drzwi i obie wyszły z pokoju.
Członkowie Zakonu Feniksa udawali się do wyjścia, ale jeszcze kończyli prowadzi dyskusję. Mary przyłożyła palec do ust, żeby dać znać Ginie, żeby też była cicho.
– Może uda nam się jeszcze coś podsłuchać – wyszeptała cicho ruda i stanęła przy poręczy schodów, ale tak, żeby nie było jej widać. Lestrange poszła w jej ślady.
Chwilę potem dołączyła do nich pozostała trójka. Wymienili tylko spojrzenia, pozostając w ciszy i stanie skupienia.
Nagle cienki sznurek o cielistej barwie spłynął z góry. Fred i George stali na klatce schodowej piętro wyżej i ostrożnie opuszczali Ucho Dalekiego Zasięgu. Jednak wszyscy na dole zaczęli kierować się w stronę drzwi wejściowych i jeden po drugim opuszczali dom.
– Niech to szlag... – usłyszeli szept Freda, gdy wciągał z powrotem Ucho Dalekiego Zasięgu.
Drzwi na dole otworzyły się, a potem zamknęły. Ron zaczął szeptać coś go Harry'ego, ale jedyne co udało się Ginie zrozumieć to, to, że rozmawiają o Snapie.
– Pewnie mówi mu, że nigdy tu nie jada – mruknęła Mary, wzruszając ramionami.
Kiedy mijali rząd głów domowych skrzatów, przy drzwiach wejściowych zobaczyli Lupina, panią Weasley i Tonks, którzy zamykali je różdżkami na mnóstwo zamków, kłódek i czegoś czego Gina nie potrafiła nawet nazwać.
– Jemy tu na dole, w kuchni –  szepnęła pani Weasley, czekając na nich u stóp schodów. –  Harry, Gina, jak przejdziecie na palcach przez przedpokój, to kuchnia jest za tamtymi drzwiami...
ŁUBUDU.
–  Tonks! –  zawołała pani Weasley ze złością, odwracając głowę.
–  Przepraszam! –  jęknęła Tonks, rozciągnięta na podłodze. -- To przez ten kretyński stojak na parasole, potykam się o niego już drugi raz...
Reszta jej słów utonęła w straszliwym, rozdzierającym uszy, mrożącym krew w żyłach wrzasku, który było dane im już słyszeć tego dnia.
Pani Black darła się w niebo głosy, ale mimo licznych prób zasłonięcia zasłony, nie udało im się tego dokonać, dopiero gdy Syriusz do nich dołączył, ale kiedy matka tylko go dowidziała nie obeszło się bez wyzwisk.
Odgarnął z czoła długie czarne włosy, odwrócił się i spojrzał na nich.
– Witaj, Harry – powiedział ponuro.
* * *

Kolacja trwała w najlepsze. Tonks zabawiała jadzących zmieniając wygląd swojej twarzy. Było to normalnym repertuarem przy posiłku, więc Hermiona i Ginny od razu zaczęły prosić o swoje ulubione kształty.
Mary choć nie przepadała za szatynką musiała przyznać, że to co robiła Dora była bardzo zabawne.
– Ja chyba jednak nie polubię Hermiony. – powiedziała Gina, kiedy były już w pokoju. – Ty natomiast widzę, że już zaczęłaś się z nią dogadywać.
– Kiedy spędzasz z kimś połowę wakacji to trzeba się w końcu zacząć dogadywać, a przynajmniej sprawiać pozory, zwłaszcza przy mamie.

* * *

Ostrzegam, że rozdział jest nie poprawiony, ale chciałam, go wrzucić już dzisiaj. Zawiera on fragment, ze Zakonu Feniksa, ale to tylko na początku, żeby akacja się jakoś wyjaśniła. Miłego czytania!

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 1 Kwatera Zakonu Feniksa

Mary wydawało się, że każda szafka pokrywa się kurzem, zaraz po tym jak któreś z nich ją wytarło i trzeba przyznać, że z lekka ją to irytowało.
– Mamo! Wycieram tą szafkę już trzeci raz, nie ma jakiegoś zaklęcia, żeby pozbyć się kurzu?!
W odpowiedzi nie usłyszała nawet zganienia ze strony Molly Weasley, na co tylko prychnęła.
– Który dzisiaj jest? – zapytała Hermiona, podchodząc do rudej i pomagając jej przy pracy. Wiedziała bowiem, że dziewczyna za nią nie przepada, a wspólne sprzątanie mogło być, przecież idealną okazją, żeby to zmienić, bo Weasley była zmuszona rozmawiać z szatynką, przynajmniej na czas porządków.
– Trzydziesty pierwszy. – mruknęła Mary i podniosła jedną ze starych fotografii, ukazującą rodzinę Black.
– Już trzydziesty pierwszy?! – dziewczyny usłyszały krzyki Rona, dobiegające gdzieś z innego pokoju, ale już po chwili zza drzwi wyłoniła się ruda czupryna. – Minął miesiąc odkąd ostatni raz widzieliśmy się z Harrym. Hermiono, myślisz, że jest na nas zły?
– Uwierz mi, że jestem tego pewna. W końcu nasze listy nic nie mówiły.
– Nie pozwolili nam pisać innych!
– Wiem, Ron, ale to zrozumiałe, w tych czasach on już nie jest bezpieczny, tak samo jak i my, skoro Sam-Wiesz-Kto naprawdę powrócił.
– Przeżywacie tak jakbyście zostawili chłopaka u krwiożerczych bestii, które każdego dnia torturują go w specjalnej sali do tortur. – mruknęła Mary, nieświadoma zwyczajów Dursley'ów.
– Tobie to łatwo mówić, nikt nie zabronił się tobie kontaktować z Angeliną, w końcu mieszka u Tonksów, założę się, że rozmawialibyśmy inaczej, gdyby została u Malfoyów.
– Gdyby została, ale nie została. Zresztą spodziewałam się tego, że jeśli trafiła do Gryffindoru, Malfoy senior i junior nie dadzą jej spokoju, ale nie myślałam, że wyrzucą ją z domu. W końcu jej matka była siostrą pani Malfoy.
– Arystokraci to straszne dupki. – rzucił Fred, akurat przechodząc przez korytarz, w którym toczyła się rozmowa, a George idący zanim, potwierdził jego słowa krótkim skinieniem głowy.
– Wracając do Pottera, to przecież dziś jest trzydziesty pierwszy, za parę godzin się z nim zobaczycie.
– Jak to? – zapytała Hermiona i spojrzała na Mary, wywracającą oczami.
– Nie wiem, czy pamiętacie, ale on ma dziś urodziny i jakby nie patrzeć misja – przeniesienie Pottera na Grimuald Place 12 w dniu jego urodzin, czyli w skrócie PPNGP12WDJU, ma tę swoją nazwę z jakiegoś powodu.
– Czemu ty go tak nie lubisz? – zapytał Ron, wracając do sprzątania.
– Mam zacząć wymieniać? Po prostu go nie lubię i tyle. Nie wszystkich da się kochać.
– Może zmieńmy temat. – zaproponowała Granger, jednak żadne z rodzeństwa nawet nie zwróciło uwagi na jej słowa.
– To jest super gość. Pomocny, odważny, tylko ty masz z nim jakiś problem.
– Słuchaj, Ron. Nic nie mam do twoich przyjaciół i jakbyś nie zauważył to ich toleruję, nie bez powodu poszłam z nim na zeszłoroczny Bal Bożonarodzeniowy, mimo że miałam z kim iść, a w dodatku tobie też załatwiłam parę!
– Tak, bo taniec z twoją przyjaciółką z pewnością był najprzyjemniejszą rzeczą na świecie...
– A niby to ja mam coś do twoich przyjaciół!
– Bo masz!
– Lepiej pilnuj swojego nosa!
– Przestańcie się kłócić! – Hermiona próbowała zapanować nad sytuacją, ale na marne.
Na korytarz wtargnęła rozwścieczona Molly Weasley, która miała dość krzyków i wrzasków, zupełnie niepotrzebnych i bezsensownych.
– Jeśli zaraz nie przestaniecie to sami posprzątacie ten dom!
Bliźniaki zaraz ucichły i z lekkim przerażeniem w oczach wpatrywali się w matkę.
– Rozumiemy się? Mam nadzieję. – posłała im jeszcze jedno ze swoich morderczych spojrzeń i zniknęła za drzwiami.
Ron pokazał Mary język, a ta odwzajemniła mu tym samym.
– Jak, dzieci. – mruknęła Hermiona i wróciła do sprzątania.

* * *
– Słyszeliście o Harrym? – zapytała Granger, przerywając tym samym niezręczną ciszę panującą w pokoju, który dzieliła z Mary i Ginny.
– Co z nim? – zapytał rudy, przenosząc wzrok z jednej ze ścian na przyjaciółkę.
– Podobno wyrzucili go z Hogwartu. – wyszeptała szatynka. – Użył jakiegoś zaklęcia.
– Nie wyrzucili go. – wtrąciła się Mary. – To znaczy na początku go wyrzucili, potem go znów przyjęli, a teraz będzie musiał iść na przesłuchanie do Wizengamotu.
– To w Ministerstwie. – dodała Hermiona, widząc wyrażającą niezrozumienie minę Rona.
– Ma się tam stawić 12 sierpnia, to dlatego powstała ta „misja”, o której wam wcześniej mówiłam, ktoś go tam przecież musi zabrać.
– Do Ministerstwa... Mam nadzieję, że mu się poszczęści i nie spotka tego idioty Percy'ego.
Nikt nic nie odpowiedziała, ale obie dziewczyny miały takie samo zdanie co Ron, Percy zachował się okropnie w stosunku do rodziny.
– Dzieci! Trzeba przygotować kolację!
Cała trójka chcąc, czy nie chcąc (choć raczej nie chcąc) musiała zejść na dół.
– Ron, razem z Fredem i Georgem nakryjesz stół do kolacji. Mary, Hermiona i Ginny, wy chodźcie mi pomóc w kuchni.
– Jeśli Syriusz chce się z nią pożegnać na zawsze to chętnie ci pomogę. – mruknęła Mary, a jej słowa wywołały śmiech u Blacka. – Poszukam jeszcze jakiegoś bałaganu i sprzątnę.
Matka skinęła jej głową, aczkolwiek bardzo niechętnie. A ruda skierowała się w stronę korytarza, na którego ścianie namalowane było drzewo rodzinne, rodziny Syriusza. Do tej pory nie miała okazji dokładniej się mu przyjrzeć.
Podeszła do niego.
– Nie jestem do niego zbytnio przywiązany. – usłyszała za sobą już znajomy głos, właściciela domu. – Może dlatego, że mnie na nim nie ma.
Dziewczyna przyjrzała się drzewu bliżej, ale faktycznie Syriusza nigdzie nie było. Dostrzegła Malfoya i nawet Angeline, ale jego nie.
– Tutaj, powinienem być. – mówiąc, wskazał palcem na wypalone miejsce. – Kiedy trafiłem do Gryffindoru, matka kazała mnie wypalić.
– Wszyscy byli w Slytherinie?
– Wszyscy bez wyjątku, no, oprócz mnie, ale nie żałuję. Jestem dumny, że byłem inny od nich wszystkich, nigdy nie chciałem być taki jak oni.
– Rozumiem. – mruknęła cicho dziewczyna. – Polecieli już? Wiesz, po Pottera?
– Czasami wydaje mi się, że za nim nie przepadasz. Mam rację?
W odpowiedzi usłyszał tylko cichy pomruk.
– To nie tak, że go nienawidzę, po prostu z nim nie przepadam. Poszłam z nim na bal, zniosłam jego obecność w Norze, kiedy przyjechał przed drugim rokiem, ale oboje nie darzymy się jakoś przyjemnym uczuciem.
– Harry to dobry chłopiec. Powinnaś dać mu szanse.
– Szanse na co? Nie zostaniemy przyjaciółmi, proszę cię, Syriusz skończmy ten temat.
– Przepraszam. – mruknął Black, a potem klepnął ją w ramię. – Lepiej chodźmy, w kuchni już pewnie na nas czekają.
Oboje z uśmiechami na ustach skierowali się w stronę pokoju jadalnego i zajęli miejsca przy stole.
– Mary, zdaje mi się, że zobaczysz się Angeliną nieco wcześniej niż przewidywałaś. – powiedziała Molly i zaczęła nucić jedną z piosenek Celestyny Warbeckiej, a córka spojrzała na nią pytająco. – Tonks wspominała coś o tym, że zamierza, zaraz po tej całej akcji po nią polecieć, od razu zrobiłaby z wami zakupy i miałaby to z głowy.
– Już nie mogę się doczekać. – odparła Mary, a jej humor zdecydowanie się poprawił.
* * *
Drzwi otworzyły się, a stanął w nich nie kto inny jak Harry Potter i reszta aurorów.
– Harry, kochanieńki! – krzyknęła Molly Weasley i rzuciła się w stronę chłopaka. – Ale ty jesteś chudy! Nie karmili cię tam? Ja im pokażę, ale najpierw ważniejsze sprawy. Dopiero przybył, a posiedzenie już się zaczęło. – powiedziała, ale tym razem do czarodziejów, którzy weszli za Potterem. – Lepiej się pośpieszcie, a ty kochany idź na górę. Mary, Ron i Hermiona są w pokoju.
Chłopak wszedł cicho po schodach i stosując się do próśb pani Weasley, był najciszej jak tylko potrafił.
– A co do Snape'a. – usłyszał głos Mary. – Pamiętasz Ron jak na pierwszej lekcji go załatwiliśmy?
– Miałbym zapomnieć! – dodał rudy.
– Weasley –  warknął Snape
–  Co? – odpowiedzieli chórem Ron i Mary
– Nie ty, Weasley, ty Weasley!
– Ja? –  spytali ponownie
– Nie, nie Weasley, tylko Weasley!- warknął, mocno już zirytowany nauczyciel. 
W tym momencie cała sala, włącznie ze Ślizgonami parsknęła śmiechem.
– To nie miało sensu, panie profesorze - powiedziała z ledwo widocznym, uśmieszkiem Mary, a siedząca obok Angelina zamieniła kolejną salwę śmiechu w atak kaszlu.
Kiedy tylko pojawił się w pokoju Hermiona rzuciła się na niego z przeprosinami i tłumaczeniem.
– Chyba powinien trochę odpocząć. – mruknęła nieco rozbawiona Mary. – Witamy z powrotem.
Potem jednak atmosfera stała się trochę bardziej napięta, bo Harry zaczął krzyczeć, Ron i Hermiona go przepraszali, a Mary nie bardzo wiedziała co ma zrobić w takiej sytuacjji.
– Możecie mi chociaż powiedzieć gdzie jesteśmy?
– W Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. – odparła ruda. – Uwierz, nie za ciekawe miejsce.

* * *

I mamy pierwszy rozdział drugiej wersji! Witamy znowu! Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Jak się właśnie dowiedzieliście akcja toczy się przed piątym rokiem w Hogwarcie (i na nim też), ale czasem będą wspomniane poprzednie lata, tak jak stało się to w tym rozdziale. Piszcie komentarze, chociażby "x", żebyśmy wiedziały, że ktoś jeszcze nas czyta :) Pozdrawiam :)

PS. Wyczekujcie specjalu ;)

czwartek, 17 marca 2016

Dlaczego nas nie było i co z nami będzie? (...)


Długo nas nie było, co widać, ale już wam wszystko wyjaśniam.

Nie, nie przychodzę z kolejnym rozdziałem i nie ma znów wielkiego powrotu (jeszcze nie teraz).

Otóż długo się zastanawiałyśmy nad tym z Angeliną (bo od świąt dużo czasu minęło, czego się nie da ukryć) i postanowiłyśmy napisać historię od nowa.

Uznałyśmy, że pierwsze lata piszemy trochę na siłę, gdyż w pierwotnej wersji miałyśmy pisać od lat starszych, no ale wyszło jak wyszło.

Teraz chcemy naprawić błąd i zacząć tak, jak powinnyśmy to zrobić na samym początku, więc jeśli tylko dalej jesteście zainteresowani tą historią to serdecznie zapraszamy, a prolog powinien pojawić się już w ten weekend (i nie tylko, bo jeśli ktoś dobrze pamięta to 1 Marca były urodziny Rona i Mary, więc planuje pewien special :D)

To tyle z mojej strony, mam nadzieję, że jednak ktoś zostanie i przeczyta to co powinno się tu znaleźć na początku. Pozdrawiamy :*

A tu mała zapowiedź:

Mary - Dlaczego to robimy?
Angelina - No, właśnie. Po co?
Mary - Ten pierwszy rok był trochę nudny?
Angelina - Nudny? Masz rację, trudno się go pisało.
Mary - Tak, trudno pisać ciekawie o nudnych rzeczach.
Angelina - I to bardzo. Teraz nareszcie zacznie się coś dziać.
Mary - Tak, akcja się rozkręci i obiecujemy, że dziewczyny będą miały dużo fajnej roboty. A tymczasem...
Mary i Angelina - ...zapraszamy do czytania przygód Mary i Giny już na 5 roku! Sumy czekają, ale czy tylko sumy?

Zapraszamy!

Obserwatorzy

Mia land-of-grafic