Cześć! Przychodzę do was z świąteczną miniaturką, jak mogliście domyślić się po tytule postu. Nie jest ona związana z naszą historią, ale mam nadzieję, że pomimo tego i tego, że jest krótka to wam się spodoba.
Hogwart pogrążony był w radosnej, świątecznej atmosferze. Większość uczniów wyjachała do domów na Boże Narodzenie.
Narcyza i Andromeda również. Bellatrix jako jedyna z całej trójki została. Parę dni wcześniej pokłóciła się z młodszą siostra. Gówniara płakała jak głupia, ale cóż, mogła nie zaczynać.
W Wielkiej Sali trwała uczta, to właśnie tam zmierzała panna Black.
- Hej! Bella zaczekaj?
Dziewczyna zatrzymała się i poczekała aż Rudolf Lestrange ją dogoni. Lubiła go i z względnym spokojem przyjęła do wiadomości, że w przyszłości mają zostać małżeństwem. W sumie, zawsze mogło być gorzej. Na początku rozważano kandydaturę Lucjusza Malfoya, ale na szczęście koniec końców przypadł on w udziale Cyzi.
- Cześć Black. Myślałem, że jedziesz do domu.
- Ja też tak myślała.
-To czemu nie pojechałaś?
- Młoda mnie wkurzyła... A ty dlaczego tu siedzisz?
- Spóźniłem się na pociąg – odparł z rozbrajającą szczerością, co wywołało u Bellatrix niekontrolowany wybuch śmiechu, który przerodził się w czkawkę.
Nic więc dziwnego, że kiedy weszli do Wielkiej Sali wszyscy zwrócili na nich wzrok. Widok chichoczącego Lestranga i czkającej Black był więcej niż niecodzienny.
Odprowadzeni zdumionym i lekko zaniepokojonymi spojrzeniami zasiedli za ogromnym, dębowym stołem.
- Panno Black, czy nie zechciałaby pani pociągnąć za drugi koniec? - zapytał profesor Dumbledore.
Bella westchnęła ciężko, ale spełniła prośbę dyrektora. Ze środka wyleciał ogromny, szmaragdowo zielony kapelusz, który mężczyzna od razu wciągnął na głowę.
Rudolf spojrzeli na siebie znacząco i w tej samej chwili zerwali się z krzeseł i wyszli trzaskając drzwiami.
Milcząc, ramię w ramię ruszyli na przechadzkę po opustoszałym zamku. Nagle chłopak zacisnął palce na jej nadgarstku.
- Patrz jemioła – mruknął i pocałował ją namiętnie prosto w pełne usta.
Bella szybko odepchnęła go i mocno zdziwiona uciekła. Nie chciała już go nigdy więcej widzieć.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że Lucjusz nigdy by tak nie zrobił. Czyżby to jednak siostra trafiła lepiej.
Nie musiała się nawet odwracać, żeby wiedzieć, że Rudolf uśmiecha się drwiąco. Była jego już na zawsze.